Articles

Spraw, by to się liczyło: Scott Hamilton omawia swoją podróż z rakiem

jedyną rzeczą, jaką pamiętam z dnia, w którym dowiedziałam się, że mam raka, jest strach, paraliżujący strach, który zmusił mnie do przypomnienia sobie mojej matki w jej ostatnich dniach. Szczerze mówiąc, nie sądzę, żebym kiedykolwiek był tak przerażony w moim życiu. Poza tym, że wszedłem na lód na obowiązkowy test, wiedząc, że nie jestem przygotowany. Nikt nie jest przygotowany na diagnozę raka.

wtedy wydarzyła się naprawdę szalona rzecz. Strach, który czułem, który zmusił mnie do myślenia o cierpieniu, umieraniu i umieraniu, został niemal natychmiast zastąpiony przez przytłaczającą chęć walki z tą chorobą z każdą uncją siły, jaką mogłem zebrać. Byłem odważny. Zrozumiałem misję. Byłbym idealnym pacjentem. W końcu zawsze, gdy słuchałem moich trenerów i wykonywałem perfekcyjną rutynę, Zwykle wygrywałem.

wtedy wydarzyła się bardzo dziwna rzecz. Silne wspomnienia o mojej matce wróciły do mnie w sposób, którego się nie spodziewałem. Moja odwaga była jej. Mówiła takie rzeczy: „och, ta chemioterapia! W końcu znalazłem sposób, aby schudnąć!”lub” chciałam rzucić palenie przez te wszystkie lata, a z chemioterapią nie mam ochoty ” i ” zawsze nienawidziłam własnych włosów. Te peruki są o wiele łatwiejsze.”Uczyła mnie, jak przejść przez mojego raka, nawet nie wiedząc, że to robi.

moje przeżycie rozpoczęło się pierwszego dnia, od biopsji, a następnie przeszło kilka miesięcy chemioterapii i operacji 38-odcinkowej, w której nacięcie przeszło od mostka do pachwiny. Pieszczotliwie nazwałem to Filet-o-Scott.

Po tym wszystkim wróciło do życia, ale moje życie było zupełnie inne. Czułem, że mój rak jest wynikiem tego, jak żyłem, a teraz będę żył inaczej.

mój pierwszy rok kariery obejmował zajęcie się różnymi grupami nowotworowymi jako najnowszy członek „klubu.”Wiedziałem, jak to jest walczyć o swoje życie ze wszystkim, co miałem, a życie było zupełnie jak przywilej. Teraz miałem okazję skorzystać z drugiej szansy i wykorzystać ją w pełni.

jeździłem mocniej i żyłem bardziej „żywy” niż wcześniej. Desperacko chciałam tym razem żyć lepiej.

trudno w to uwierzyć, ale jestem niesamowicie wdzięczna za mojego raka-każdego dnia! Nie miałbym rodziny, gdybym nie przeszedł przez reset życia z powodu raka. Bez bólu po stracie matki i własnej wiedzy o tym, jak to jest mieć raka,

nie miałbym platformy, aby uhonorować jej życie i pomóc następnej osobie w walce z rakiem.

wiem, co może przynieść korzyści komuś, kto stoi w obliczu tej choroby. To jeden z powodów, dla których założyłem 4. anielski program mentoringowy (4thAngel.org) znajduje się w Taussig Cancer Center w Cleveland Clinic.

uwielbiam dzielić się tą nowo odkrytą mądrością z ludźmi za każdym razem, gdy mówię o raku. Nasze ciała są niezwykle kruche i podatne na wiele rzeczy, ale są również fenomenalnie odporne i, ostatecznie, tymczasowe. Mamy szczęście, że mamy życie i jesteśmy zobowiązani do życia naszymi dniami.

od mojego raka w 1997 roku, zostałem obdarzony trzema guzami mózgu, wszystkimi nawrotami guza przysadki, z tym, z którym się urodziłem.

kiedy usłyszałam wiadomość, że to był guz, z którym się urodziłam, natychmiast wróciłam do czterech lat, które spędziłam w szpitalach dziecięcych (głównie w nich) na początku do połowy lat 60. nie było wtedy diagnozy i jestem za to wdzięczna, ponieważ opcje wtedy byłyby druzgocące. Nikt nie wie, dlaczego objawy ustąpiły po rozpoczęciu jazdy na łyżwach lub może wyjaśnić, dlaczego objawy te nie powróciły, dopóki w końcu nie odłożyłem łyżew.

patrząc wstecz na te stresujące dni radzenia sobie z guzami, przypominam sobie, że bez tego niezdiagnozowanego guza mózgu nigdy bym nie zaczął jeździć na łyżwach. Guz zahamował wzrost, więc nie byłbym idealny do jazdy na łyżwach.

i mówię z całkowitą pewnością siebie: nie żyłabym tak, jak dziś bez tych czterech długich lat cierpienia w wieku od 4 do 8 lat.

oto, co chcę, żebyś wiedział o przetrwaniu: to oczywiście prawdziwe błogosławieństwo i Dar. Bez przyczyny i powodu, aby przetrwać, nasze życie wyglądałoby i czułoby się znacznie inaczej, i prawdopodobnie nie na lepsze.

dolegliwości i zmagania są nieuniknione, a w wielu przypadkach są najważniejszymi epizodami naszego życia. Kształtują nas, wzmacniają i pozwalają nam być ludźmi, bez których nie możemy być. Ale przede wszystkim dają nam drugą szansę na życie. To, co robimy z tą drugą szansą, naprawdę nas definiuje. Niech się liczy!