Articles

Ritchie Valens, J. P.”The Big Bopper”Richardson and Buddy Holly

Buddy Holly, J. P. "The Big Bopper" Richardson and Ritchie Valens."The Big Bopper" Richardson and Ritchie Valens.
GAB Archive/Redferns

3 (UPI)

trzy najlepsze gwiazdy Rock 'n rolla – Ritchie Valens, J. P. (The Big Bopper) Richardson i Buddy Holly – zginęły dzisiaj wraz z pilotem w katastrofie wyczarterowanego samolotu.

piosenkarze, członkowie grupy rock 'n’ rollowej objeżdżającej miasta Środkowego Zachodu, zginęli, ponieważ chcieli szybko skakać między randkami, aby móc wyprać koszule.

tragedia, która zakończyła karierę trzech wschodzących gwiazd symbolizowała, w sposób niezwykle realny, upadek dziwnej nowej muzyki, która przenosiła nas w okres dojrzewania i dorosłości. W rock and rollu trzeba być zarówno fanem, jak i słuchaczem, a energia muzyki zależy od gwiazd tak samo jak od wiedzy i kreatywności. Wysłać Jimiego Hendrixa do więzienia na kilka lat, przymknąć Johna Lennona i Micka Jaggera jeszcze raz, a nie będzie miało większego znaczenia, jak dobrze zabrzmi kolejny album the Byrds. Rock and roll nie komponuje się w konserwatoriach ani nie jest sądzony w muzeach – to jest jeden świat, w którym nieskończoność nie staje przed sądem. 19 i 59-Gwiazdy zniknęły.

brzmienie, które zebrał Buddy Holly, zostało pozostawione drugiemu stringerowi, członkom zespołów, którzy wcześniej chętnie go wspierali lub kopiowali jego materiał. Następnie Bobby Vee przywłaszczył The Crickets do LP i zatrudnił młodego pianistę, Boba Dylana, do zespołu road band. To był moment. Rock and roll, jak ujął to sam Dylan, stał się ” kawałkiem śmietany.”

popularne na Rolling Stone

dzisiaj możemy odkryć, że dziedzictwo tej cienkiej, pięknej epoki przychodzi do czegoś więcej niż tylko do milionów sprzedających, które wszyscy pamiętają. Duch starej muzyki, zuchwały, niewinny, jest duchem, którego nasi najlepsi rzemieślnicy nigdy nie stracili, a wspomnienia to coś więcej niż muzyka – wyskakują ze świadomości kluczowych, czasem tragicznych wydarzeń, które wyolbrzymiają każdą nutę „La Bamba” i „Peggy Sue”, aż jest tam o wiele więcej do usłyszenia.

po wczorajszym występie przed 1000 fanami w Clear Lake, wyczarterowali samolot na lotnisku Mason City, dwie mile na wschód stąd, i wystartowali o 1:50 do Fargo w Dakocie Północnej. Ich czteromiejscowy jednosilnikowy samolot Bonanza rozbił się kilka minut później.

gdyby Buddy Holly żył dzisiaj nie mam wątpliwości, że on, podobnie jak Johnny Cash, nagrywałby z Bobem Dylanem. (Zespół ze swojej strony próbował namówić Gene ’ a Vincenta do odwiedzenia sesji na ich najnowszy album, by odkryć, że mieszka w szpitalu w Los Angeles, okaleczony przez przypadek.) Kiedy młody Bob Dylan wprowadził elektryczny zespół rock and rollowy na scenę w Gimnazjum Music pageant w Hibbing w stanie Minnesota, na przyjęcie podobne do tego, które otrzymał, gdy zrobił to samo w Newport lata później, utwory Buddy 'ego Holly’ ego były najprawdopodobniej częścią programu. Ślady stylu wokalnego Holly’ ego, jego frazowanie zamiast szalonych zmian z głębokiego basu na coś przypominającego sopran, pojawiają się przez całą karierę Dylana: na niejasnym singlu Columbii z 1962 roku, „Mixed-Up Confusion”, na „Absolutely Sweet Marie”, na „I Shall Be Free No.10”, gdziekolwiek spojrzysz. Dylan i Holly dzielą obcięte, staccato, które komunikuje chytre poczucie chłodnej, prawie nastoletniej męskości.

Ten duch jest uchwycony w najlepszym wydaniu na jednym z najlepszych albumów Holly, The Great Buddy Holly (Vocalion VL 3811), niedawno wydany jako pozycja budżetowa ($1.98). LP zawiera dziesięć kawałków nagranych w Nashville, zanim Holly stała się gwiazdą (są to utwory omawiane przez Barreta Hansena w „Tex-Mex”, artykule w ROLLING STONE #23, ale są one dostępne). Towarzyszący mu muzycy, pozbawieni blasku i podniecenia późniejszego zespołu Holly, robią wszystko, co w ich mocy i obciążają Holly. Nosi go z łatwością, na wczesnej wersji „That’ ll Be the Day”, NA love songs, na school-boy rockers. Z dwoma ostatnimi piosenkami, „Don’ t Come Back Knockin '” i „Midnight Shift”, Holly wkracza do rock and rolla jak młody Carl Perkins Śpiewający o kobietach, które go zdradzają, a nie o ludziach, którzy depczą mu po butach. To nie jest blues – nie ma użalania się nad sobą, nawet łzy. Buddy ma ostatni śmiech. „Annie pracuje na nocnej zmianie” – cieszy się, że ci o tym powie, i nie mówi o nadgodzinach w całonocnej aptece. Frazowanie jest po prostu tym, co znamy jako czysty Dylan –

Jeśli ci powie, że chce użyć caahhhh!

nigdy nie wyjasnia czego chce faaahhh!

—Co miał na myśli Phil Spector, gdy usłyszał The Four Tops wykonujący” Reach Out „i powiedział:” tak, to czarny człowiek Śpiewający Dylana.”W dziwny sposób, to było cztery szczyty robi Buddy Holly. Gdyby było inaczej, Holly i Dylan mogliby nas zaskoczyć zgrabnym duetem w „I Don’ t Believe you.”

samolot poślizgnął się po śniegu na 558 stóp. Holly, lat 21, została znaleziona 20 stóp od wraku.

Po jego śmierci Coral Records wydało pół tuzina albumów z przebojami i pamiątkami Holly ’ ego. Podczas gdy historia Buddy Holly (największe przeboje, Coral CRL 757279) powinna być częścią kolekcji każdego, jest o wiele więcej. Niejasne nagrania Holly ’ ego, wykonane na domowych magnetofonach, w szkole średniej ze swoim kumplem Bobem Montgomerym, dema i próby, zostały ponownie nagrane z muzykami studyjnymi, często Fireballami, uzupełniając oryginalne utwory wokalne.

uczucie, które można poczuć słuchając tych kawałków, nierównej kolekcji różnych płyt Numer jeden („Smokey Joe ’ s Cafe”, „Shake Rattle and Roll”, „Blue Monday”, „Love is Strange”, „Rip It Up” i tak jeden), jest to, że wizyta w domu pogrzebowym, aby zobaczyć balsamatora dotykającego twarzy ciała zniszczonego w wypadku. Facet robi świetną robotę, ale ty nadal nie rozpoznajesz twarzy. W przeważającej części płyty te są interesujące historycznie, a nie muzycznie-pokazują skąd pochodzi Holly, brzmiąc jak anemiczny Carl Perkins na „Blue Suede Shoes”, aż w końcu wyłania się jako oryginalny, potrafiący opanować każdy materiał w sposób niepowtarzalny i fascynujący. Jego wokal w utworze „Love Is Strange” został nagrany przez Micky ’ ego i Sylvię. Holly wszystko załatwiła.

czasami te starożytne kawałki dają prawdziwe poczucie tego, czym mógłby stać się rock and roll, gdyby Holly żyła. Ten sam szok uznania, który powalił publiczność w Fillmore West, gdy zespół z Big Pink lit w Little Richard ma miejsce, z tą samą piosenką, gdy duch Buddy Holly jest dołączony przez Fireballs do „Slippin’ and Slid-in '” (z Giant, „nowe” wydawnictwo Holly, Coral CRL 757504). Zwinny, humorystyczny wokal jest prowadzony przez zespół, który zna wszystkie sztuczki. Otwierają ją swoim uwodzicielskim intro braci Everly, nieustannie zmieniając się muzycznie z piosenki na piosenkę, podczas gdy Holly łączy ją ze sobą. Gitarzysta rzeczywiście brzmi jak Robbie Robertson, rzucając w jasnych małych wzorów wokół stałej whoosh blach. Emocje i zamieszanie, które wynikają z precyzyjnego połączenia dwóch piosenek, są nieodparte-to z pewnością jedna z najlepszych rzeczy, których Buddy Holly nigdy nie zrobił. Miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, więc Coral Records właśnie wyciągnął go z grobu.

Valens, 17-letnia sensacja nagraniowa okrzyknięta „następnym Elvisem Presleyem”, została rzucona na czterdzieści stóp. Valens z Pacoima w Kalifornii szybko stał się jednym z najgorętszych talentów wokalnych w kraju. Jego pierwsza płyta, napisana przez niego piosenka „Come on, Let 's Go”, została wydana latem ubiegłego roku i uczyniła go sławnym.

Richard Valenzuela, chłopak z południowej Kalifornii. Ruben z Ruben and the Jets wzorowany był na Ritchie, a znaczna część materiału na płycie Cruising jest dobrym odzwierciedleniem muzyki Valensa. Dzisiaj może się to wydawać dość śmieszne, ale dla Ritchie ’ ego i jego fanów, jak Zappa byłby pierwszym, który by się przyznał, to nie był żart, to było po prostu tak, jak było. „Stworzyliśmy ten album, ponieważ bardzo lubimy ten rodzaj muzyki: po prostu Banda staruszków z rockiem & wrzucają ciuchy na siedzenie po studiu, mamrocząc o starych dobrych czasach.”

Valens był bohaterem meksykańsko-amerykańskiej społeczności w Los Angeles i kibicowali mu z takim samym wsparciem, jakiego udzielili, gdy jeden z ich chłopców zmierzył się z czarnym w wadze półśredniej w corocznym turnieju Golden Gloves. Wiele znaczyło włamanie się na pole, które zawsze było w rękach większych, bardziej ugruntowanych mniejszości-czarnych, Włochów, Okies – Ritchie był pierwszym piosenkarzem Chicano, bohaterem, tylko dzieckiem, ale bohaterem.

Valens śpiewał kruche melodie z entuzjazmem i zaangażowaniem Little Richarda, a napięcie, które wynikało z fuzji tych dwóch elementów w jednej piosence, urzekło jego publiczność i uczyniło go gwiazdą. Wyobraź sobie małego Richarda śpiewającego ” Whispering Bells „lub coś podobnego do” Goodbye „Mary Hopkin, tak jak śpiewał” Lucille”, a Ty masz Ritchie Valens. Mógłby to odwrócić: „Donna” jest tak wzruszającą balladą, jak „wyrzuciłem to wszystko.”

Valens wziął starą meksykańską piosenkę festiwalową,” La Bamba”, nadając jej rock and rollowy beat i zdobył jedną z najbardziej ekscytujących płyt epoki. Ułamek sekundy błysku intro, przerwa gitarowa, która ma miejsce zanim Ritchie skończy ze słowami – wszystkie były w tak dużym pośpiechu, że nuty piętrzą się na sobie, aż sama piosenka eksploduje. Valens podróżował 20 stóp dalej niż Buddy Holly czy Big Bopper. Co zostało?

jedynym LP Ritchie Valensa, który wciąż jest w druku, jest weird budget album (88c) na Guest Star Records (GS-1469), dostępny w supermarketach i drogeriach, „a product of the Synthetic Plastics Co.””Dobre płyty nie muszą być drogie” to ich slogan. Znowu więcej graverobbers. Firma zajęła się nagraniami przesłuchań Ritchiego (wokal i dobra gra na gitarze akustycznej), jamami studyjnymi, które zostały nagrane dla wokali, które nigdy nie były śpiewane, a także kilkoma niewydanymi mistrzami, dodała przebojową wersję „Donna” i wymyśliła „album.”Zaskakująco, to działa jak rekord: zaczynając od wczesnych taśm, dziecko próbujące zdobyć swój pierwszy kontrakt, poczucie melodii jest tam i nie ma wątpliwości co do talentu. Podobnie jak w przypadku albumów Holly, przechodzimy przez okres niepewności, utwory losowo zatytułowane („Rock Little Donna” jest tak naprawdę o dziewczynie o imieniu Susie), Ritchie odnajduje się, zaczyna pracować z zespołem. Potem triumf, jego doskonała „Donna”, kilka przyjemnych piosenek, dwa dżemy i koniec. To jest Juke Box Heaven, dzięki uprzejmości Guest Star Records. To jest to, co zostało. Po śmierci Valensa „La Bamba” znalazła się w pierwszej dziesiątce; tydzień później spadł z listy przebojów, a Bobby Vinton był tam, trzymając płaszcz Ritchiego.

Ten artykuł pochodzi z Wydania Rolling Stone z 28 czerwca 1969 roku.