Articles

Black Hawk Down

Jezu, Rok 2001 jeszcze się nie skończył, a Jerry Bruckheimer i Josh Hartnett już wracali do filmu wojskowego, aby nadrobić „Pearl Harbor”, który właściwie mi się bardzo podobał, ale z drugiej strony jestem jedynym, a nawet wtedy myślę, że miał jakiś poważny temat, więc cieszę się, że fascynujący temat tego typu w rękach genialnego gawędziarza, takiego jak Ridl-jestem przykro mi, ale nie mogę tego żartobliwie napisać, bo Ridley Scott nie jest aż tak wielkim gawędziarzem, mimo że zna swoją technikę na tyle dobrze, aby zrobić kilka filmów, które są nadal całkiem dobre. Jeśli nic innego, człowiek wie, jak zrobić dobre show, choć ma swoje Przywory mocnej opowieści, takiej jak ten film, więc z pewnością cofnie się w przesadzonej skali niż Eric Bana (Daj spokój, Rick, nawet Ewen Bremner, jeden z najbardziej żyjących szkockich mężczyzn, zrobił bardziej przekonujący amerykański akcent). Więc tak, Scott miał serce w tym projekcie, a przynajmniej tyle, ile mógł włożyć w nie-przeciętne opowiadanie historii, albo dlatego, że jest takim dumnym amerykańskim wannabe, albo dlatego, że ma nadzieję nadrobić za to, że nie dostał najlepszego reżysera za „Gladiatora”, który zdobył Russell Crowe Najlepszy Aktor, za to, że zrobił tylko tyle, nad Tomem Hanksem w „Cast Away”. Cóż, myślę, że wysiłki Scotta opłaciły się, a przynajmniej do pewnego stopnia, ponieważ chociaż dostał drugie skinienie w reżyserii, nadal przegrał z ol’ Opiem, którego film zagrał – zgadliście – Russell Crowe, nadal kradnąc chwałę Scotta, mimo że nie zdobył nagrody dla Najlepszego Aktora, którą powinien był otrzymać. Tak, dali Crowe ’ owi Oscara, kiedy na niego nie zasłużył, a kiedy zasłużył na to w następnym roku, nie dostał go, więc zgaduję, że uzyskanie dwóch nominacji dla Najlepszego Reżysera przez Ridleya Scotta nie jest wątpliwą decyzją Oskarów. Ale poważnie, ten film to makijaż dla większości ludzi, w tym Ewana McGregora, który był naprawdę dobry, a wszystko w czymś tak puszystym, jak ” Moulin Rouge!”, ale nadal potrzebował tego filmu, aby pokazać, że może wybrać kilka fajnych filmów, co czyni go tym bardziej niefortunnym, że jego następnym projektem był kolejny prequel „Gwiezdnych Wojen”. Cóż, przynajmniej taka była mentalność wielu ludzi, bo tak naprawdę podobał mi się „Atak klonów”, kolejny dowód na to, że nie jestem najbardziej sympatycznym krytykiem, co nie oznacza, że zniechęcasz się do oglądania tego filmu, ponieważ większość ludzi zgadza się z moim uznaniem tego filmu za dobry, chociaż mogą nie być tak zgodni z moim stwierdzeniem, że ten film wciąż nie ma pełnego potencjału i z kilku powodów.Znowu, zwykła niechlujna opowieść Ridleya Scotta jest na względnym minimum, niekoniecznie nieobecna, ale na tyle rozrzedzona, że można twierdzić, że ma mocniejszy niż zwykle chwyt za wartość substancji, więc widać ironię w tym, że tym razem to rzeczywista koncepcja i struktura godnego przedmiotu nie jest tak mięsista, jak być może powinna, ponieważ chociaż ten film zmusza zarówno jako trzewną rozrywkę, jak i jako przyzwoity dramat, substancja stoi w obliczu problemów strukturalnych, zwłaszcza gdy segment rozwojowy kończy się inicjacją głośnego filmu. Battle of Mogadiszu, która zasadniczo zajmuje większość ciała filmu jest dobra i realistyczna, a także sprawia, że dotyk jest mniej problematyczny dzięki silnej akcji, ale staje się zbyt wyczerpująco nadmierny, skażając film rodzajem szaleństwa, które po pewnym czasie pozostawia nie tylko wszystko, ale utratę inwestycji w istotę akcji, ale traci uwagę bardziej niż można się spodziewać, patrząc na cholernie dobrą akcję. Na zewnątrz, a nawet podczas akcji, jest mnóstwo kopa do treści, przy czym ta ostatnia również utrzymuje cię w najostrzejszym stylu, więc nie jest tak, że film nigdy nie popada w rozczarowanie, bez względu na to, jak bardzo popada w nadmierną ekscesywność, a jednak, czy to z powodu tego, że Scott jest w stanie poradzić sobie tylko tyle, jeśli chodzi o odkupienie wadliwego materiału, czy po prostu z powodu własnych ograniczeń Scotta jako wadliwego gawędziarza, rzeczy stają się nadmierne, wywołując w ten sposób powtarzanie, które robi wiele na emocjonalnym rezonansie, podobnie jak pewna inna wada, która dotyczy znajomość: konwencje. Film zamienia wiele konwencji na głowach, a nawet ustanowił wiele godnych konwencji, które od tego czasu zostały zrobione na śmierć, ale dla każdego obejścia lub uzupełnienia konwencji, ten film spada w trop, który został już zrobiony pół-martwy przez 2001 i rodzi stopień przewidywalności, który spowalnia tempo inwestycji w historię i postacie, z których oba są, z całą uczciwością, wadliwe od początku w ich tworzeniu, lub ich brak. Nie, ten film nie jest całkowicie oczyszczony z ekspozycji, ma wystarczająco dużo zasięgu i głębi do rozwoju, aby utrzymać substancję przy życiu, ale nie na tyle, aby utrzymać cię w pełnym zaangażowaniu, ponieważ rozwój fabuły i postaci jest niezaprzeczalnie nieco lekki, stawiając czoła cielesnym ograniczeniom, które najbardziej zwracają uwagę na wszystko, od dystansującej bezinteresowności niezwykle gwałtownych obrazów, po bardziej naturalne niedociągnięcia w historii. Ten film podąża za tematem, który jest rzeczywiście atrakcyjny, choć nie tak wymiatający, jak produkt końcowy myśli, szczyci się koncepcją fabularną, która niekoniecznie jest minimalistyczna, ale nieco przesadzona w realizacji przez mocny zakres, który nie robi zbyt wiele więcej niż subtelność iskry zanika i nacisk na to, jak produkt końcowy przewyższa jego powitanie. Czas trwania tego filmu prawie, lub w przypadku wydłużonego cięcia, ponad dwie i pół godziny jest generalnie krótki, ale nadal wszystko się wydłuża, odsłaniając naturalne ograniczenia w wciąż godnej temacie tego filmu, podczas gdy inne, bardziej konsekwentne niedociągnięcia, w połączeniu z pewną dozą nadmiaru, pozostawiają produkt końcowy, który nie ma jeszcze swojego dużego potencjału. Mimo to, za każde niedociągnięcie, film akcentuje, nie do tego, gdzie ostatecznie stoi jako naprawdę godny film, jaki mógłby być, ale z pewnością do tego, gdzie nagradza się częściej niż Nie, nawet jeśli chodzi o muzykalność, choć nie tak bardzo, jak można by się spodziewać, biorąc pod uwagę, kto zajmuje się wspomnianą muzykalnością.Z przyjemnością stwierdzam, że Hans Zimmer może być najlepszym żyjącym kompozytorem muzyki filmowej, ale jego poziom doskonałości, choć z pewnością konsekwentny jest znaczny, opiera się w dużej mierze na temacie projektu, który zostanie uzupełniony przez typowo wyrafinowane gusta muzyczne Zimmera, którego szansa na wyzwolenie nie jest tak silna, jak można by się spodziewać, gdy jest przywiązany do tematu czegoś tak typowo muzycznego, jak film Ridleya Scotta, szczególnie ten, ponieważ ton tego filmu ma niemal alternatywny rock. nadwyrężająca intensywność, przełamana być może zbyt chełpliwą, ostrą i, cóż, dość ogólną wrażliwością klasycznych bliskowschodnich pieśni, której Zimmer nie ma wyboru, jak pozostać wiernym, czyniąc jedną z mniej imponujących partytur Zimmera, która prawie nic nie mówi, ponieważ Zimmer nie może zrobić nic złego, a nie robi tego w tym projekcie (co?), przecinając wiele naturalnych niedociągnięć z wystarczającym zasięgiem i muzyczną ostrością, aby uzupełnić zarówno treść, jak i stylowy artyzm. Ten kunszt ożywia również zdjęcia Sławomira Idziaka, które zbyt często są przedstawiane w środowiskach, które nie dają zbyt wiele możliwości dla stylu wizualnego, ale ogólnie są znakomite, z konsekwentnie uderzająco wyraźną definicją, a jednocześnie mnóstwem dopasowanego i zgrabnie przystojnego charakteru, przełamanego przez kilka magicznych momentów fotografii-od scen uświetnionych czymś w rodzaju palety-ciężkiego rodzaju Magicznej Godziny, po takie sekwencje, jak scena spotkania na początku, która jest oświetlona przede wszystkim przez skradające się w ciemną scenerię sparce natural lights – które są, cóż, po prostu to po prostu zapiera dech w piersiach. Fotograficzne wysiłki Idziaka spotykają się z naturalnymi ograniczeniami, ale są mocne w najgorszych i najczęściej doskonałe, z kilkoma wyjątkowymi momentami, ale techniczna niezwykłość nie kończy się na tym, ponieważ jest to film, który jest zasilany nawet przez niektóre z najbardziej praktycznych form technicznych, takich jak montaż, który nie jest aż tak zachwycająco stylowy, ale obsługiwany z fachową szczelnością Pietro Scalii, podczas gdy Michael Minkler, Myron Nettinga i Chris Munro zapewniają niesamowicie wciągający dźwięk. Techniczna ostrość można znaleźć w tym filmie, ale jest, jak można się spodziewać, najostrzejsza i być może najbardziej realizowana, gdy akcja wchodzi w grę i dostarcza, ponieważ tak nadmierna w obecności i szaleńcza w intensywności, jak wiele akcji, każda bitwa jest co najmniej emocjonująca, z wielką i dynamiczną inscenizacją, uzupełnioną skutecznymi efektami specjalnymi i wspomnianą biegłością w praktycznym projektowaniu technicznym. Co najmniej, ten film akcentuje technikę na niemal fenomenalnym poziomie, tak jak spodziewałbym się filmu Ridleya Scotta, tak pewny, jak spodziewałbym się, że film Ridleya Scotta pochwali się historią, która jest mocna niż reżyserski gawędziarz i może, oczywiście, znaleźć się w tym filmie, do pewnego stopnia, ponieważ koncepcja fabuły tego filmu ma tak wiele naturalnych wad, jak jego realizacja ma swoje własne niedociągnięcia, choć nie tak wiele, że wartość tej tematyki można łatwo zignorować, będąc na tyle wysoką, aby nadać temu filmowi zarówno natychmiastową intrygę, jak i potencjał, który nie go zbadać tyle, ile to powinien w scenariuszu Kena Nolana, ale nadal jest wystarczająco dobrze zbadany przez Nolana, aby znaleźć się w wykonaniu z ogólnie zwartą strukturą, uzupełnionym dobrym dialogiem i siłą w rozległej charateryzacji, która sama w sobie jest uzupełniona występami za postaciami, ponieważ poza typową mdłą, jednonawową i wątpliwie akcentowaną przeciętnością Erica Bany, większość każdego utalentowanego członka tej obsady ożywia dobrze napisane postacie z charyzmą, a nawet stopniem głębi, jeśli nie ostrym zakresem emocjonalnym, który chwali kluczowy dział charakteru tego filmu z dodatkowym atrakcyjnym kolorem. Spektakle na ekranie niosą ze sobą długą drogę, idąc w parze ze skutecznością przez pewien offscreen performance, którego doskonałość jest zbyt rzadko spotykana w filmie Ridleya Scotta, ponieważ chociaż reżyseria Ridleya Scotta może posunąć się tak daleko, zanim spadnie do zwykłej subtelności, nadmierności i innych wad, zaskakująco wiele robi, aby ten film był tak satysfakcjonujący, jak to jest, nie tylko technicznie kompetentny, ale wystarczająco skuteczny z autentycznym opowiadaniem historii, aby ominąć wiele problemów ekspozycji i narysować prawdziwą wartość zaangażowania, przełamaną emocjonalnym rezonansem, który definiuje głębię i zasięg do treści tego filmu, i przerywa stosunkowo dużą inspirację Scotta w opowiadaniu historii. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że Scott jest wyjątkowy jako reżyser, ale robi więcej niż zwykle, a jakość filmu odzwierciedla to, rozcieńczając niedociągnięcia, ale wciąż mając wystarczająco dużo kopa, aby zmusić zarówno jako wartość rozrywkową, jak i jako wciągający dramat wojenny.Pod koniec bitwy produkt końcowy zostaje pokonany przez wyczerpującą ekscesywność działania, która przerywa konsekwentny frenetyzm, który osłabia subtelność, a wraz z nim mroczność konwencji Fabularnych, wad struktury fabuły i naturalnych ograniczeń Fabularnych, których warstwowanie niezbyt dopasowanym grandem nie robi zbyt wiele więcej niż przeciąganie rzeczy i wzmacnia nacisk na inne kwestie merytoryczne, które powstrzymują film, choć nie za daleko, ponieważ produkt końcowy zapewnia dobrą pracę partytur, a także niezwykłą fotografię i technikę, które uzupełniają silną akcję, która nie jest zbyt mocna. rozpada się, jeśli nie od czasu do czasu ożywia przymus wykonania koncepcji fabularnej, ożywiony głównie mocnym scenariuszem Kena Nolana, mocną obsadą i nieoczekiwanie mocnym reżyserskim performansem Ridleya Scotta, który pomaga w uczynieniu „Black Hawk Down” zabawną i często wciągającą dramatyzacją wydarzeń brutalnej bitwy w Mogadiszu.3/5-dobre